sobota, 1 marca 2014

Rozdział Trzeci

Ekhem, a więc ten, no. Chcę podziękować Dram i Alegz, które mnie strasznie inspirują i napędzają do pracy. 
Jak zwykle Keli, którą wielbię nad życie. 
Zuzi, za te nocne spacery i wspaniałe odpały
Oliwi, która idzie do 16 :)
Tyvsie, która UMIE pisać
A no i Asi, która jest najwspanialsza, najlepsiejsza, i naj wszytko.

***

Nicole wiedziała, że nie ma najmniejszych szans. Żyła w świecie realnym i nie łudziła się, że da radę powalić ogromnego wilka. Powinna uciekać, wtedy może by przeżyła. Ona jednak stała i z przestrachem obserwowała powolny krok zwierzęcia, któremu towarzyszyło ciche powarkiwanie. W końcu dziewczyna otrząsnęła się z szoku i ruszyła dzikim biegiem. Starała się zmylić zwierzę, pędząc między latarniami, skręcając chaotycznie w wąskie uliczki, czy też nagłe wyskoki na jezdnię. Nie wiedziała, czy zwierzę dalej jest za nią, bała się obrócić, bała się nawet zwolnić kroku na tyle by wpaść do autobusu. Kompletnie straciła orientację, jednak gnała dalej, w duchu dziękując sobie za dobrą kondycję, ale i równocześnie przeklinając swój zapach. Wilk na pewno go wyczuł. 
Dziewczyna po paru minutach, ku swojej rozpaczy, odczuła zmęczenie. Płuca ją paliły, serce dudniło z uszałamiającą prędkością, a stopy piekły. Czując, że za chwilę padnie ze zmęczenia, skręciła w jakąś alejkę i oparła się ościanę, wciąż nasłuchując. Nie usłyszawszy niczego niepokjącego, aczkolwiek w zgiełku miasta ciężko było cokolwiek usłyszeć, zamknęła oczy i starała się wyrównać oddech. Po paru sekundach, zaczęła rozmyślać nad tym gdzie się uda. Zdawała sobie sprawę, że trudno będzie teraz zmylić zwierzę, najlepszym rozwiązaniem byłoby porzucenie kurtki i podróż autobusem. O ile to drugie wchodziło w grę, to pozostawienie skórzanej pitotki byłoby dla dziewczyny nierealne. 
Nicole wiedziona dziwnym przeczuciem, powoli wsadziła rękę do kieszeni i chudymi palcami wymacała zimny, zardzewiały nóż. Znalazła go dosyć dawno i co prawda czas zostawił na nim swoje blizny, wciąż był jednym z najlepszych noży jakie dziewczyna znalazła. Pesymistka powoli odwróciła wzrok, czując coś niepokojącego. Jej instynkt zadziałał zbyt wolno, gdyż wilk pewny siebie podchodził do niej. Zbliżał się. Umysł Nicole pracował na najwyższych obrotach. Kiedy zatakować? A może lepiej uciec, póki mam pole manewru? - rozmyślała gorączkowo cały czas śledząc drapieżnika. Stwierdziła, że poczeka na pierwszy ruch zwierzęcia, gdyby spróbowała przejść koło niego raczej by się jej nie udało. Spięła wszytkie mięśnie i czekała na atak. Stojąc i obserwując, w głowie rodziły jej się pytania. Nie rozumiała czemu nikogo nie ruszyło, że wilk goni nastoletnią dziewczynkę, ani czemu wilk ściga akurat ją. Szukając sensownych odpowiedzi, ledwo spostrzegła, że drapieżnik skoczył w jej stronę. 
Nicole osłaniając się ręką wbiła ostrze w łopatkę wilka. Zwierzę zaskomlało i upadło na ziemię, ale natychmiast się podniosło. Dziewczyna postanowiła wykorzystać te parę sekund i wybiegła z alejki i ponownie pędziła szleńczym biegiem. Tym razem odważyła się żeby szybko zerknąć zza siebie. Dostrzegła wilka, był parę metrów za nią. Dalej biegł z oszałamiającą prędkością, lecz teraz utykał na zranioną łapę, która pokryła się czerwoną krwią, która skleiła popielatą sierść. Dziewczyny nie uspokoiło to, że zwierzę kuleje. Jej serce dalej kołatało się w piersi, a z każdym przepływem krwi, rodziło więcej strachu.
Po paru minutach nastolatka znalazła się koło lasu. Nie zastanwiając się za długo wbiegła między drzewa, niezdawała sobie sprawy, że był to poważny błąd. Ponieważ gdy tylko wilk przekroczył teren puszczy, zdawał się stać prawdziwym wilkiem, dzikim, nieokiełznanym. Krew sącząca się z łapy, dodwała zwierzęciu sił, a Nicole stała się łatwiejszym celem. 
Czarnowłosa słyszała swoje nogi, uderzające o ziemię. Docierało do niej wycie wilków, szum wiatru. Nie zamierzała się zatrzymywać, biegła tak szybko jak tylko mogła, starając się nierozmyślać o ostrych kłach zwierząt. Nikt nie mógł się jednak spodziewać, że na końcu ścieżki którą biegła Nicole, czeka przepaść. Bała się, po jednej stronie miała groźnego wilka, a po drugiej odchłań i wcale nie miała pewności co należy wybrać. Teoretycznie i tak i tak czeka ją śmierć. Dziewczyna stała teraz nad czeluścią i przyglądała sie odległości jaką będzie musiała pokonać gdy skoczy. Musiała skoczyć. Przegryzła wargę, jak zwykle, gdy czuła strach. Wachałaby się dłużej, gdyby nie to, że na karku poczuła już oddech drapieżnika. Zamknęła oczy i zaczerpnęła powietrza. Postąpiła krok do przodu. Spadała. Droga do ziemi wydawała się niezwykle długa, możliwe, że to przez wiatr muskający ciało dziewczyny, albo przez lęk który splatał sieć w jej sercu. Aż wreszcie Nicole uderzyła o ziemię. Podniosła się, spojrzała do góry, w stronę zwierzęcia, które znikło z pola jej widzenia i pesymistka ponownie ruszyła biegiem. Jednak po paru krokach obtłuczone ciało zaczęło się buntować, żądając odpoczynku. Dziewczyna pomimo bólu zmusiła się do marszu, zaciskając pięści z każdym krokiem, by powstrzymać się od wrzasku, który próbował się wyrywać z jej zakrawaionych ust. Nie miała siły cieszyć się z powodu zgubienia zwierzęcia. 
-Nicole! Nicole! Tu jestem! - usłyszała zrozpaczony krzyk. Rozpoznała głos, to była Nel. Odrazu odwróciła głowę w stronę przyjaciółki, która była dosłownie parę metrów od niej. 
Blondynka stała w pozycji bojowej nad Dylanem, który leżał na ziemi w wydeptanym przez siostrę kręgu. A wtym kręgu plama krwawa i porozrywane w niektórych miejscach ciało chłopaka, które ledwo utrzymywało się przy życiu. W okół rodzeństwa krążyły dwa wilki, jeszcze większe i masywniejsze od prześladowcy Nicole. 
-Nicole! - Nel ponownie krzyknęła, kierując załzawioną twarz w stronę towarzyszki. 
Czarnowłosa stała jak wryta wyciągając argumenty i wytaczając armaty przeciw samej sobie. Przez te wszytkie lata, nauczyła się, że należy dbać o siebie, że trzeba chronić tylko siebie, że można liczyć tylko na siebie. Ale uczyła się tego z Nel i Dylanem, więc zostawienie ich, było jak zdrada godna tylko i wyłącznie fałszywego przyjaciela. Ziarno egoizmu które zostało zasiane w sercu Nicole lata temu, wypuściło pędy i wzrosło zamieniając się w chwast, który dziewczyna od czasu do czasu ścinała, lecz nigdy nie wyrwała z korzeniami, zdążyło zatruć organizm na tyle, żeby uniemożliwić dziewczynie pomóc. 
Nastolatka stała i z przerażeniem obserwowała jak jej przyjaciółka próbuje obronić brata. Ból który poczuła po chwili spowodował, że upadła na kolana, jednak dalej wpatrywała się w rozwój wydażeń. 
Wilki krążyły w okół rodzeństwa warcząc przy najmniejszym ruchu Nel. Zrozpaczona dziewczyna spojrzała jeszcze raz prosząco na Nicole, ale czarnowłosa nie ruszyła się z miejsca tylko wbiła wzrok w ziemię. 
Rusz tyłek, nie bądź tchórzem. No rusz się! Nie stój tak! - krzyczała na siebie w myślach. Ale nie mogła, pozostało jej tylko patrzeć. Przyglądała się bez cienia wzruszenia na twarzy jak zwierzę skoczyło na Nel i powaliło ją płynnym ruchem. Jednak gdy drapieżnik rozszarpał krtań dziewczyny z gardła Nicole wyrwał się cichy krzyk. Oglądanie śmierci najdroższej przyjaciółki było ostatnią rzeczą na jaką pesymistka miała ochotę, ale coś w głębi jej pokręconego umysłu kazało przyglądać się ceremonii. W końcu odwróiła wzrok. Spróbowała wstać ale naciągnięte ścięgna i obtłuczone kości nie ułatwaiły sprawy, z każdym ruchem ból stawia się coraz większy, a mroczki tańczyły jej przed oczami po każdym kroku. Upadła, nie mogąc wytrzymać cierpienia. Ból rozchodził się po jej kościach i z łatwością przechodził przez całe ciało. Zwinęła się w kłębek i skupiła się na wdychaniu i wydychaniu powietrza. 
-To koszmar. To nie jest prawda. - szeptała próbując nie skupiać się na katuszach które przeżywała.
 ***
-Szybciej wy sieroty! - Carmolin popędziła swoje towarzyszki. Dziewczyna mknęła na swoim wierchowcu dzikim galopem i tylko czasami obracała się za siebie, żeby ujrzeć dwójkę dziewczyn podąrzających biegiem za nią.
-Mówiłam, a wy nic. A ja pierniczyłam 26 na dobę, że Ax jest za młoda. Mówiłam? Oczywiście, że mówiłam! - wrzasnęła jedna z czwórki biegnąc przez las i starając się potknąć o konary drzew. 
-Tak mówiłaś! Zamknij wreszcie tą mordę Max i skup się! - odkrzyknęła Alice przeskakując zwalony pień.
-Chyba ją widzę! Wilki ją okrążyły! Max, szykuj się! - z góry dobiegł do nich krzyk Julii, która szybowały po niebie.
Maxime, bo takie było jej pełne imię, przepełniona była furią. Nie było tego widać po mimice twarzy, ale sam fakt, że powiedziała więcej niż 5 słów, dowodził temu, że poddała się emocją. Dziewczyna zazwyczaj była cicha i pragnęła sprawać wrażenie tajemniczej, toteż ton jej głosu był często monotomy, a nie nasycony gniewem. Jej sbosób bycia stanowczo reprezentował zagadkowość, a nawet mroczność, ale wygląd miał na celu nieco inny przekaz. Ciemne krótkie włosy przystżyżone na jeża były przycięte niechlujne, jakby ich właścicielka robiła to samodzielnie. Spod prostej grzywki błyskały ciemne oczy, które współgrały z karnacją o barwie mlecznej czekolady. Wąski warkoczyk, który spleciony był z niewielkiego pasma włosów, które nie zostały ścięte, opadał na kark dziewczyny i powiewał na wietrze podczas jej biegu, był to jedyny ślad po jej przeszłości i niegdyś długich włosach. Jej stroju na pewno nie można było nazwać codziennym. Miała na sobie zdecydowanie za luźną oliwkową obszarpaną bluzkę, która odsłaniała ramiona i ciemnozielony gorset. Jej spodnie również były luźne, w kolorze trawy, a przy nogawkach obwiązane były rzemianimi. Jednak najbardziej zaskakującą rzeczą były dwa paski, które utrzymywały się na biodrach dziewczyny, a do nich przypięte były dwa noże, kastet oraz bicz. 
Cisza, którą przerywało tylko dudnienie nóg o ziemię, rozstąpiła się wraz z donośnym wrzaskiem, wyrywającym się z dziewczęcej krtani. Towarzyszki wymieniły porozumiewawcze spojrzenia i pobiegły jeszcze szybciej. Obawiały się najgorszego, że się spóźnią. 
Carmolin wychamowała konia w ostatniej chwili. Ledwo dojrzała czarnowłosą dziewczynę, która leżała na leśnym podszyciu. Zwinięta była w kłębek a przed siebie wyciągnęła rękę dzierżącą zakrwawiony nóż. Zaklinaczkę zaskoczyło jednak to, że nie zwijała się z bólu, nie krawiła, a trzy wilki okrążyły ją i stały, każdy z podkulonym ogonem i spuszoną głową. 
-Żyje! - wyjrzyknęła blondynka dając znak przyjaciółką, żeby się nie martwiły. 
Słowo Carmolin ich nie uspokoiło, wypadły zza drzew, dysząc i łapiąc oddech, rozglądała się gorączkowo. Alice oparła się o drzewo łapczywie łapiąc powietrze. Maxime kucnęła obok Nicole i przyjrzała się zwierzętom. Wilki patrzyły na nią poważnym spojrzeniem, utwierdzając dziewczynę w przekonaniu, że Nicki, zapanowała nad stworzeniami. Max położyła rękę na łbie Saber, jej najwierniejszej wilczycy i wyczytała przekaz z żółtych oczu wilka. 
-Dała radę. - wyszeptała odganiając od siebie zwierzęta.
-Może i dała, ale jest nieprzytomna. - oznajmiła Alice mierząc dziewczynie puls
Po chwili Maxime wstała. Podczas gdy jej towarzyszki pochylały się nad Nicole szukając ran czy złamań, ona obserwowała las. Coś jej tu nie pasowało. Drobny element niepewności ciągle był w jej umyśle. Ten krzyk, on nie mógł zrodzić się poprostu ze strachu, było w nim zbyt dużo cierpienia. Bystrym wzrokiem sokoła przeczesywała las. Nagle wybuchł w niej krzyk triumfu, krew zadudniła w żyłach, a na twarzy dziewczyny zagościł niewielki uśmiech. Dojrzała skąpane w cieniu drzew dwa ciała, obydwa zakrawione i porozrywane ostrymi kłami wilków. Maxime kucnęła and trupami i przyjrzała się ranom. Rozpoznała ten rodzaj ataku, tylko jeden z jej wilków zabijał w ten sposób.
-Ax! - przywoła do siebie zwierzę. Wilczyca o popielatym futrze zbliżyła się do swojej pani. Szła cicho i bojaźliwie, oczy Max tego nie przeoczyły. Gniewnie spojrzała na zwierzę.
-Co jest wilcza księżniczko? - odparła Alice idąc w jej stronę. Przystanęła na widok trupów, znała te twarze. Poczuła pewne poczucie winy, jeszcze tak niedawno widziłała ich żywych, a teraz zginęli. Nie powinna się obwiniać, ale nauki z przeszłości znów dały się we wznaki. Nie, Alice, to nie była tym razem twoja wina. - powiedziała sobie twardo odtrącając raniące myśli i wyrywając wszytkie drzazgi z serca. 
-Patrz na nią. - mruknęła ostro w odpowiedzi. 
Łuczniczka przyjrzała się Nel, owej blondynce o której mówiła Max. Jasne włosy zlepione jej własną krwią opadały na ramiona, które obnażone były z ubrania. Klatka piersiowa pokryta była czerowną cieczą, która wciąż ściekała z krtani dziewczny. 
-Jest martwa. - odparła Alice
-Co ty nie powiesz? - werknęła z sarkazmem Maxime - Patrz na lewe ramię. 
Dziewczyna posłusznie spojrzała na rękę ofiary. Skrzywiła się kiedy ujrzała przeciągłą bliznę, wiedziała co to oznacza. Weschnęła cicho i odagarnęła pasmo włosów z twarzy umarłej, jakby była jej dawną przyjaciółką. 
Alice i Maxime popatrzyły po sobie. W spojrzeniu każdej było cierpienie, ono jedyne umiało przekraść się z serca do oczu, było niczym wąż, prześligiwało się między solidnymi barierami które zakazywało innym uczuciom odbijać się w źrenicach. 
-Hej, dzbany. Co jest? - mruknęła Carmolin kłusując na War Lady.
-Straciłyśmy naszą. - odpowiedziała Alice. -Słyszycie, głuchoty! Nasza poległa! - krzyknęła do nikogo zaciskając pięści i poddając się nagłej furii. Natychmiast przywołała się do pożądku, uspokajając rozedrgane nerwy.
-Och wspaniałe rozmowy naziemnych stworzeń! Powiecie mi może co się dzieje? -Julia wydarła się w głąb lasu, żałując że nie może wylądować. Gdyby tylko te drzewa rosły mniej gęsto...
-Zamknij się Jula i leć powiadomić Saschę, że przejęłyśmy Nicole, a nasza nie żyje! - wykrzyknęła Carmolin, natychmiast żałując, gdy poczuła ból gardła. 
Skrzydlata fuknęła tylko coś o braku szacunku i poleciała. Załomotała potężnymi skrzydłami, zrywając wiatr i pomknęła za ptakami. 

3 komentarze:

  1. TAG, pierwsza XD

    EPICKO :3 KIJ Z TYM, ŻE MNIE TU NIE MA, ALE EPICO :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. MEGA! ;)
    Chyba chciałaś napisać "Tyvsie,która NIE UMIE pisać"

    OdpowiedzUsuń